Po "ciężkich" przygotowaniach - wypad na Jurę Szlakiem Orlich Gniazd z Pawłem, Robertem i Wujkiem Chickenem. Pod koniec łapały mnie skurcze. Można się było tego spodziewać...
Tytuł wpisu mówi sam za siebie :) Dziś zrobiłem furorę moją nową przyczepką, tak ostatnio popularną na BS. Wszędzie gdzie przejeżdżałem wzbudzałem zaciekawienie, zdziwienie, zachwyt, uśmiech itd, itp :D Odwracali się za mną, pokazywali palcami i komentowali. A tak już serio, to w końcu przetestowałem w boju przyczepkę Extrawheel Voyager. Stała parę tygodni i się kurzyła, a dziś nadarzyła się okazja by ją w końcu podpiąć. Udałem się z nią do Rzeszowa po kilka rzeczy od siostry. Co do wrażeń z jazdy, to są jak najbardziej pozytywne. Przyczepka fajnie jedzie. Jest stabilna i wbrew początkowym obawom, że się wypnie i ją zgubię, nic takiego nie nie miało miejsca. Wiadomo, czuć że jest z tyłu, bo w końcu to dodatkowe parę kilo, ale po kilku km zapomina się o niej i przyzwyczaja do obciążenia. Boczny wiatr tylko o niej przypominał, bo jednak to dodatkowa powierzchnia i rower lekko myszkował. No ale to taki drobiazg. Trasa: Kosina->Głuchów->Łańcut (lekko denerwująca wizyta na poczcie)->Albigowa->Kraczkowa->Malawa->Słocina->Rzeszów->Słocina->Malawa-> Kraczkowa->Albigowa->Wysoka->Sonina->Głuchów->Dębina->Kosina. Wyjazd około 18:30, a powrót 22:30. W drodze do Rzeszowa okropny wmoredwind. W drodze powrotnej już dużo lepiej. No i w końcu przyjemna temperatura do jazdy. Idealne w sam raz :)
Fotki z komórki (gówniana jakoś i rozdzielczość bo nie zauważyłem ustawień):