Niestety nie zaczynało padać, więc musiałem wyjść na rower ;P Żeby jednak tak źle nie było, to w drodze powrotnej trochę deszczu mnie złapało. Trasa: Kosina->polami do Rogóżna (wspinaczka do E4)->polami do Nowosielec->Dębów->Białoboki->Gać->Markowa->polami do Kosiny.
Dzisiejsza trasa również obfitowała w teren. Pojeździłem trochę po lesie. Zahaczyłem o Korniaktowskie Stawy oraz okoliczne lasy. Trochę jazdy po typowych singletrackach, parę fajnych podjazdów i zjazdów :) Na końcu zrobiłem jeszcze kółeczko po mojej wiosce. Sprawdziłem jak rośnie chmiel na plantacji pobliskiej - ciekawe jaki piwo z tego będzie :) Trasa: Kosina->Białobrzegi->Korniaktów Płn->las, prawie pod Zmysłówkę i Opaleniska->Budy Łańcuckie->Świętoniowa (kładka)->Korniaków Płd->Kosina.
Postanowienie na dzisiaj: górki i trochę terenu/lasu. Wykonano! :) Choć przyznać się muszę, że wyjątkowo słabo się czułem na początku. Trochę zatykało. Ogólnie jednak odczucia pozytywne. W lesie się trochę zgubiłem bo droga z lekka zarosła i mi znikła. Przebijałem się przez jakieś chaszcze żeby w końcu wyleźć na jakąś łąkę z kawałkiem sadu :) Ale droga się znalazła. W końcu przecież pierwszy raz tędy jechałem ;p Trasa: Kosina->polami do Markowej->prawie Husów->odbiłem na Albigową przez wspomniany wyżej las->Wysoka->Sonina->Głuchów->drogą wzdłuż torów powrót do Kosiny.
Standardowa (no prawie) trasa na Łańcut. Tym razem pojechałem w stronę Wysokiej drogą koło MPGieku. Na trasie nic ciekawego. Pełno tylko skuterów. Lans, lans... ;P
Po przerwie spowodowanej: a) brakiem czasu, b) serwisowaniem rowerka (amortyzator) - powrót na rower. Maszynę skończyłem sklecać do kupy wczoraj, a dziś malutki teścik, jak to wszystko będzie hulać. Approved :) W końcu platforma w R7 działa jak powinna. Zapomniałem tylko przed wyjazdem dopompować amortyzator i był trochę za miękki. Dlatego też nie pchałem się w teren. A trasa? Ot taka standardowa, czyli: Dębina-Białobrzegi-Korniaktów Płn-Budy Łańcuckie-przeprawa przez Wisłok kładką na Świętoniowej-Świętoniowa-Korniaktów Płd-Białobrzegi-Kosina.
Powrót z Częstochowy do Rzeszowa pociągiem. Miał być rowerami ale kontuzja Roberta coraz bardziej mu dokuczała i nie chciał jej pogłębić. Podróż z przesiadką w Katowicach, skąd niestety musieliśmy jechać w składzie bez wagonu na rowery. Było trochę kombinacji ale dojechaliśmy jakoś :) Mnie czekała jeszcze jazda rowerkiem z Rzeszowa do Kosiny. I też dojechałem ;) W całkowity dystans doliczone są km po Częstochowie (z noclegu pod Klasztor i na dworzec).