Głównym celem dzisiaj był Przeworsk. Później trochę pagórkami powrót do domu. Wieczorem już chłodnawo się robi. Jak nic jesień idzie. A rower mnie wkurza bo coś stuka i trzeszczy. Suport, łańcuch, sztyca, kaseta, piasta? Puls - szkoda gadać...
Główny cel to poczta, bo małych porządkach w domu nazbierało mi się różnych różności i teraz przehandlowuje owe na allegro :D Potem pokręciłem się trochę po okolicach Łańcuta. Dziś też testowałem nowy pulsometr (a stary jechał ze mną zapakowany na pocztę :D ). No i okazało się, że coś słabo ze mną, bo tętno hulało, że ho ho. Nic trzeba będzie popracować trochę nad sobą ;)
Po dłuższej przerwie, wyjechałem sprawdzić rower po gruntownym czyszczeniu i smarowaniu. Wszystko chodzi elegancko :) A przygotowania przed wyjazdem w sobotę na pielgrzymkę rowerową, tym razem do Gietrzwałdu.
Najpierw na pocztę do Łańcuta, a później obrałem kierunek na Magdalenkę. Zielonym szlakiem z Łańcuta do Kraczkowej. Wspinaczka na Cierpisz i już rzut beretem do tradycyjnej Magdalenki. Zjazd czarnym szlakiem do Malawy a stąd już asfaltem do chałupy. No oprócz odcinka Głuchów - Małodobra, gdzie szuterkiem obok obelisku płk. Lisa-Kuli. Górki jeszcze mnie dobijają. Mam nadzieję to zmienić ;)