To nie był mój dzień :) Te wszystkie górki chciały mnie wykończyć. Ale prawdę mówiąc to sam zgotowałem sobie taki los wybierając Pruchnik. Cóż za błędy trzeba płacić :p Trasa jednak obfitowała w ładne widoki, pogoda też całkiem ok. Chociaż te parę stopni więcej mogłoby być. A napęd woła: wyczyść mnie! :) Trasa: Kosina -> Markowa -> Sietesz -> Kańczuga -> Pantalowice -> Rozbórz Długi -> Pruchnik -> Tyniowice -> Bystrowice -> Pełnatycze -> Zarzecze -> Urzejowice -> Mikulice -> Ostrów -> Gać -> Kosina -> Głuchów -> Kosina.
Ostatni raz jechałem bez kasku. Aż nie chce myśleć co by było gdybym się nie wyratował... Ale po kolei. Wyjazd już nocą, bo o 20, do Białobrzeg załatwić jedną sprawę. Po drodze, w kompletnych ciemnościach, z dala od lamp ulicznych, wyłączyła się mi 'bocialarka' (częsty przypadek w pierwszych egzemplarzach). Chcąc ją jakoś uruchomić, wyciągnąłem ją z uchwytu i jadąc, oczywiście po omacku, chciałem ją uruchomić, jednocześnie zatrzymując się. Oczywiście bach za hampel przedni, niestety z lekka za mocno. Skończyło się lotem przez kierownicę, na szczęście udało się wykonać jakimś cudem przeskok nad kierownicą i wylądować jako tako na nogach. I jeszcze złapałem rower co by bidulek się nie potłukł :) Strat zatem sprzętowych żadnych, ale poobijałem uda (ładne siniaczki), kolano oraz porządnie stłukłem łydkę (chyba o korbę). Gorzej byłoby gdybym lądował na głowę... A jutro miał być wyjazd na weekendowe szkolenie z pracy ;) I był :)
Popołudniu pojechałem na południe :) Miało być trochę więcej km, ale w Kańczudze spotkałem kolegę i trochę zeszło. Później to tylko został powrót do domu, bo już zaczęło się ciemno robić. Trasa: Kosina -> polami do Gaci -> Ostrów -> Mikulice -> Niżatyce -> Kańczuga -> Sietesz -> Markowa -> polami do Kosiny.
Mała rundka przed zmierzchem przez Białobrzegi i po kosińskich górkach. I zarazem test nowych gratów w rowerku: sztycy Ritchey WCS i przede wszystkim nowych pedałów Exustar. Testy wypadły pomyślnie :)
Fotka aktualnego wyglądu rowerka:
Trochę brudny po ostatnich jazdach po polach i lasach :)
Tak się zamotałem, że całą wspinaczkę na Cierpisz, przez Wole Rafałowską, jechałem na blacie :p Na ostatnim podjeździe, prawie na samym szczycie odcięło mi po prostu prąd. Musiałem odsapnąć na ławeczce przystanku i dopiero wówczas zobaczyłem dlaczego tego prądu brak :)
Ruszyłem się w końcu na rower, bo już wstyd tyle nie jeździć :p No ale tak wyszło, praca, praca w domu itp, itd. Wyjechałem tak przed 20/ Przyjemnie ciepło, idealnie do jazdy. Trasa: Kosina -> Dębina -> Wola Dalsza -> Dąbrówki -> Czarna -> Wola Mała -> Łańcut (rundka po mieście) -> Głuchów -> Kosina.